jestem przekonany, że ten film był częścią intercyzy małżeńskiej Guy'a i Madonny(napewno wyprosiła by zrobił jakiś film z nią). Ten film jest świetnym przykładem potwierdzającym regułę - Ritchie nie potrafi reżyserować kobiet(w żadnym z jego przebojów nie ma poważnych ról kobiecych). Co prawda w tym filmie nawet role męskie są beznadziejne(Giannini...brrrr). A fabuła........no po prostu brak mi słów.
zgadzam sie! xD
cos w intercyzie musialo byc, bo nawet najlepszy rezyser nie potrafilby
nic zrobic z takim beztalenciem jak madonna...
Z tą aktorską to nie było tak najgorzej, na pewno zagrała lepiej niż Giuseppe:P.
A co do intercyzy, to myślę, że w tym filmie Madonna tyle razy dostała w twarz że ten film był chyba swoistą zemstą Guy'a.
Momenty miał dobre, ale ogólnie dość słaby. Wbrew wszystkiemu, Madonna na plus.
pozdrawiam,
Ladnie sie zapowiadało,porzuceni na bezludnej wyspie,kto sie czubi ten sie
lubi(choć z całowaniem rak to przesada,co innego wyrównywanie rachunków a co innego zwykle chamstwo),potem sie zakochują i odnajdują prawdziwa miłość i szczęście poza konsumpcyjnym światem-ach!
Jednak forma w jakiej jest podane to przesłanie jest dla mnie po prostu nie do zniesienia.
Mamy z jednej stronie przerysowanego Peppego i dopełniającą obraz nędzy Madonnę.
No i zakończenie-oczywiście żeńska cześć leje łzy razem z bohaterka-i ładnie,można przytulić,oczka wytrzeć...ale ja do końca miałem nadzieje,ze
ten helikopter spadnie trafiony pierścionkiem i Madonna wpadnie w ramiona
Giuseppego.
Mimo to chała straszna.
Materiał wzorcowy dla studentów filmówek,jak sie nie robi filmów.