Oto najbardziej mnie rażące: granaty czekające z wybuchem do czasu aż McClane się katapultuje, wybuchający samolot z pasażerami jakby miał pełen bak paliwa albo i dwa baki, a przecież leciał na oparach, dziennikarka wchodzi do wieży na lotnisku jak do baru, generał uwalnia się nie wiadomo jak (sądzę, że poprosił znowu o ognia), akcja ze skuterem - no comment. Jeszcze coś by się znalazło... Ogląda się jednak świetnie, ale przy idealnej pierwszej części wypada słabiej.
Dokładnie, za dużo głupot. A co najgorsze, te głupoty są w filmie, w którym jest sporo scen na poważnie (katastrofa samolotu, ofiary strzelanin i ten żołnierz z poderżniętym gardłem).
No i komunikacja... Na początku John dzwoni do żony do samolotu a później niby nie można... Ciekawe w takim razie jak dziennikarz dzwonił do TV... Czyli łączność z samolotem była...
W każdej minucie tego filmu jest kilka rażących absurdów. Wiem, lata '90, Bruce w szczytowej formie. Wszystko to rozumiem, jednak ilość bzdur w tym filmie jest tak nieprawdopodobnie ogromna, że wymienienie ich wszystkich to temat na rozprawkę :)
Oj, znacznie słabiej. Za dużo błędów i dziur fabularnych, graniczących wręcz z naiwnością. Dałem mu 7 tylko przez nostalgię to kina sensacyjnego z lat 90-tych i B.Willis-a.