Jeff Lynne

Jeffrey Lynne

8,5
2 oceny występów osoby
powrót do forum osoby Jeff Lynne

Fantastyczny kompozytor, genialny twórca i rewelacyjny wykonawca. Stworzył Electric Light Orchestra oraz napisał ogromną większość z przebojów grupy. Muzyka to absolutnie niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Bez cienia wątpliwości jest geniuszem i swoim dorobkiem przyniósł muzyce wiele wspaniałych dzieł, a fanom niesamowitych doznań.

Pete

To prawda!!!
Żaden zespół i żaden wykonawca nie zrobił na mnie takiego pozytywnego wrażenia jak Jeff Lynne z ELO. Na mojej prywatnej liście od kilkunastu lat wciąż jest Nr 1

megan_5

Geniusz należy dodać wręcz niezrównany i to niemal na każdym muzycznym polu, bo i na wielu instrumentach zagrać potrafi, począwszy od gitary i instrumentów klawiszowych a na perkusji skończywszy. Choć ostatnio trochę spuścił z tonu i jego najnowsze utwory to już nie to, co stare dobre ELO, to nadal wyśmienicie się tego słucha. Król melodii i król produkcji. I mój muzyczny mistrz numer jeden - na tym polu nie ma sobie równych i króluje od bardzo wielu lat, odkąd poznałem inne, obok "Time", jego dzieła. Jeśli jest ktoś, kto nie słyszał nic z jego repertuaru, niech szybko nadrobi zaległość - aby tylko nie pierwszymi dwiema/trzema płytami ELO, bo szok może okazać się zbyt duży (za wyjątkiem sytuacji, gdy jest się za pan brat z muzyką progresywną). Najbezpieczniej zacząć od "Discovery", "Xanadu" lub "Time", ewentualnie jakiejś składanki ( jak "The Essential Electric Light Orchestra"). Polecam też sprawdzić, co mistrz potrafi zrobić z gitarą, najlepiej oglądając koncert "Zoom Tour Live" z 2001 roku - zagrana wówczas wersja "Roll Over Beethoven" po prostu miażdży. Nie wspominając już o tym, co na fortepianie wyczynia w niej inny geniusz z oryginalnego składu ELO, Richard Tandy.

matiu_92

Zdecydowanie na początek polecam TIME. Może dlatego że sama się nim zachwycilam wiele lat temu. W sumie to była pierwsza płyta ELO jaką usłyszałam a był to rok chyba 1982,może 83. Do tej pory numer 1 na mojej liście, choć jest też Discovery czy Eldorado. I nie tylko. Co dodać-ELO bez szefa to nie to samo, natomiast sam Jeff Lynne nieźle sobie radzi. Świetny facet, choć pewnie nie bez wad.

renata_35

Też zaczynałem od "Time". Po premierze było to coś niezwykle świeżego i nowatorskiego. Potem przyszło zainteresowanie wcześniejszymi albumami, głównie "Out of the Blue" i "Discovery". Jednocześnie miałem okazję cieszyć się nowo wydanymi albumami "Secret Messages" i "Balance of Power", które mimo że popowe, nadal miały w sobie coś z charakteru Jeffa. Z czasem jednak dojrzałem do tych najstarszych, z "No Answer" włącznie. I tak, za najbardziej wartościowe uważam albumy sprzed "Out of the Blue". Dzisiaj, za swój ulubiony uważam "A New World Record". Lubię go słuchać w półmroku, wieczorową porą, gdy mogę z nim obcować sam na sam, w skupieniu poddając się jego klimatowi.
Byłem w tym roku na Wembley i miałem okazję na żywo zobaczyć koncert Jeffa i jego "Jeff Lynne's ELO". Historia zatoczyła koło, po 40 latach ELO znów królowało na Wembley. Będąc tam, spełniłem jedno z moich życiowych marzeń, a teraz czekam na Blu-ray z tego wydarzenia. :)

Pete

Wow. Zazdroszczę Wembley! :) Oglądając na YouTube, ma się tylko marną namiastkę, ale gdy zaczynała się moja przygoda z ELO, była tylko "trójka". Moim ulubionym, do słuchania wieczorem, albumem jest nadal Time. Out of the blue już raczej nie w całości. Pierwszy i drugi album słuchałam pozniej, po Time. Nie zachwyciły mnie i raczej tak zostało :) Chociaż z każdego albumu można wybrać cos, co się apodoba. A no i siegnełam trochę wcześniej - Idle Race na plus, The Move może tylko kilka utworów. Nie wiem czemu, nie lubię Roya? Tak się nim niektórzy zachwycają. Przede wszystkim nieśmiertelne DoYa, dobre i w wykonaniu the Move, i ELO. Ach, rozpisalam się. Uwielbiam tego gościa :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones